Prawo przyciągania – nie zbliżaj się do przeklętego „jak?”
Niezależnie od tego, czy w życiu poszukujemy dostatku, zdrowia czy harmonii, to nasza obsesja na temat „jak” wpędza nas w kłopoty. Aby to udowodnić, powróćmy w naszych rozważaniach do dostatku materialnego (chociaż te same koncepcje odnoszą się do zdrowia i harmonii), a ja zrobię Ci mały test. Załóżmy, że marzysz o czymś naprawdę, naprawdę wielkim, co naprawdę, naprawdę chcesz ujrzeć uzewnętrznione w swoim życiu. Śmiało, wybierz teraz coś wręcz skandalicznego, co chciałbyś mieć lub przeżyć.
Jeżeli jesteś taki, jak my wszyscy, na początku poczujesz, że aby uzewnętrznić to, o zdobyciu czego pomyślałeś, będziesz musiał najpierw wpaść na pomysł, jak to osiągnąć. Jeżeli jesteś agentem nieruchomości, już myślisz, jakiego rodzaju nieruchomości do sprzedaży będziesz musiał pozyskać. Jeżeli jesteś pisarzem, już myślisz o bestsellerach, które będziesz musiał napisać. Jeżeli jesteś sprzedawcą, już myślisz w kategoriach prowizji i premii. A jeżeli masz wrażenie, że aktualnie utknąłeś w pracy bez przyszłości albo jeżeli jesteś bezrobotny, prawdopodobnie czujesz się zestresowany, gdyż nie masz pojęcia, co, u licha, będziesz musiał zrobić, żeby móc sfinansować swoje ekskluzywne marzenia.
Co więc musisz zrobić, żeby bez brudzenia sobie rąk przeklętym „jak” zdobyć tę upragnioną rzecz? To jest wspomniany test. Co będziesz musiał zrobić, by zrealizować to marzenie? Niezależnie od Twojej profesji ani od tego, czy w ogóle jesteś gdzieś zatrudniony, mam nadzieję, że po prostu myślisz: „Będę musiał zaangażować niewidzialne siły Wszechświata do zrobienia tego za mnie”, wiedząc doskonale, że, o czymkolwiek marzysz, dla Wszechświata jest to drobnostka, podobnie jak dla fizycznego Ciebie jest to zadanie praktycznie niewykonalne. Często nasz pierwszy błąd związany z przemyśleniami na temat dostatku, zdrowia czy harmonii polega na tym, że uważamy i podkreślamy, iż będziemy musieli wpaść na pomysł, jak sprowadzić je do naszego życia.
Czegokolwiek pragniesz, pozbądź się wszelkiego wyobrażenia o tym, jak to zdobędziesz. Pamiętasz, jak zaraz po szkole przez pierwsze trzy miesiące pracy w P.W. myślałem, że zostanę zwolniony? Cóż, kiedy zdałem sobie sprawę, że moim myśleniem tylko pogarszam i tak złą sytuację, zacząłem każdego wieczora po powrocie do domu oddawać się wizualizacji. I czy pamiętasz, jak powiedziałem Ci, że nie miałem pojęcia, co wizualizować, gdyż jako zły audytor nie wiedziałem, co robią dobrzy audytorzy (inaczej nie byłbym złym audytorem)? Cóż, ten impas był błogosławieństwem, ponieważ kazał mi się skupić na pożądanym przeze mnie efekcie końcowym: przemierzaniu korytarzy P.W. z radością wymalowaną na twarzy. To, że nie wiedziałem, jak inaczej wydostać się z mojej pozycji złego audytora, uniemożliwiło mi poinformowanie Wszechświata, jak mnie uratować, co ograniczyłoby jego poszukiwania absolutnie najwłaściwszego i najlepszego rozwiązania. Jak się okazało, rozwiązaniem było coś, na co nie wpadłbym nawet przez milion lat – wypożyczenie mnie do działu podatkowego!
Skupiłem się wyłącznie na końcowym efekcie – byciu szczęśliwym w pracy – i to właśnie otrzymałem, kiedy pozwoliłem Wszechświatowi zająć się „jak”, czyli szczegółami osiągnięcia celu. Gdybym upierał się przy zostaniu dobrym audytorem, jest o wiele mniej prawdopodobne, że Wszechświat byłby w ogóle w stanie posłużyć się działem podatkowym do wybawienia mnie z opresji, jako że moje myśli o zostaniu dobrym audytorem zatrzymałyby mnie w dziale audytu!
Następnie opowiedziałem Ci, że uniknąwszy wczesnego zwolnienia z P.W., zacząłem pracować nad małym albumem, mającym pomóc mi w wizualizowaniu wszelkiego rodzaju rzeczy, które chciałem ujrzeć w swoim życiu, włącznie z miejscami, które pragnąłem odwiedzić. Zasadniczo, ten mały album zawierał fotografie moich upragnionych ostatecznych rezultatów, nie środków do ich osiągnięcia. Znajdowały się w nim zdjęcia mojego wymarzonego stylu życia, co jest sekretnym kluczem do potęgi tego rodzaju narzędzia: natychmiast kieruje Twoje myślenie w stronę końcowego efektu. Przyglądałem się tym obrazkom i wizualizowałem przez około dziesięć miesięcy, aż wreszcie, po krótkim, siedmiodniowym okresie zostały podjęte decyzje, które zwaliły mnie z nóg i zawiodły do bliskowschodniego miasta, o którym nigdy nawet nie słyszałem, a już na pewno nie marzyłem ani go nie wizualizowałem. Jak się okazało, ta przymusowa służba w Rijadzie w Arabii Saudyjskiej była chyba tą jedyną rzeczą, która mogła najszybciej przynieść spełnienie moich marzeń. To właśnie była odpowiedź na pytanie, jak mój wymarzony styl życia się urzeczywistni, niemniej jednak znacznie przekraczało to wszelkie moje wyobrażenia o tym, co ewentualnie mogło się wydarzyć. Do tego jeszcze było to „jak”, które licowało z moją własną żądną przygód naturą, dzięki czemu przeżyłem fantastyczne chwile.
Nigdy nie jesteś w nic wciągany. Tworzysz lub sprowadzasz
doświadczenia i sytuacje tylko dlatego, że jesteś gotów zmierzyć się
z konsekwencjami i ujrzeć rzeczy w nowym świetle.
Odpuszczając sobie „jak”, nie tylko pozostawiasz Wszechświatowi swobodę odgadnięcia pewnych rzeczy za Ciebie (a ten potrafi działać w sposób, który może odebrać Ci mowę), ale również uwalniasz się od wszystkich obaw, zmartwień i stresów, towarzyszących próbom manipulowania czasem i przestrzenią.
Z usiłowaniem zaplanowania kursu własnego życia idzie w parze jeszcze jedno wyzwanie. Kiedy stresujesz się każdym najdrobniejszym detalem swoich postępów, jesteś powoli wyciągany z teraz i zaczynasz żyć i martwić się przyszłością. Ale jeżeli przekażesz „jak” Wszechświatowi, będziesz mógł zacząć cieszyć się teraźniejszością. Delegując Wszechświat do pracy i wykorzystując go do swoich celów, nie tylko zapewniasz sobie najlepsze jutro, będące spełnieniem Twoich najwyższych oczekiwań, ale zwracasz sobie również wolność korzystania ze wszystkich cudów, które życie już ma dla Ciebie w zanadrzu. Dotyczy to każdej sfery Twojego życia – nie tylko kariery zawodowej, ale również zdrowia i harmonii wszelkich spraw.
Nie zbliżaj się do przeklętego „jak”.
Fragment książki „Świat nieograniczonych możliwości” Mike Dooley