Nie marnuj żywnoÅ›ci – podziel siÄ™ jedzeniem! Poznaj ideÄ™ foodsharingu
Planujesz dłuższy wyjazd, a masz pełną lodówkę? Po imprezie zostało sporo jedzenia? Prowadzisz bistro i przed długim weekendem nie sprzedały się kanapki? Nie musisz wyrzucać jedzenia. Możesz się nim po prostu podzielić.
W naszym kraju każdego roku marnuje się około 9 milionów ton żywności. Z tego 2 miliony to jedzenie, którego pozbywamy się codziennie we własnych domach. To daje w przeliczeniu około 52 kilogramy rocznie na jednego Polaka. Do najczęściej wyrzucanych produktów należą: pieczywo, wędliny, warzywa i owoce. Podstawowe przyczyny takiego marnowania żywności to jej niewłaściwe przechowywanie i przegapianie terminu przydatności do spożycia. Okazuje się też, że nieprzesadnie chyba oszczędzamy, bo często robimy zbyt duże zakupy i nie jesteśmy w stanie w odpowiednim czasie przetworzyć kupionych produktów. Przyzwyczajeni jesteśmy też do zbyt dużych porcji posiłków – dlatego sporo jedzenia ląduje codziennie w koszu na śmieci. Foodsharing może być sposobem na to, żeby jedzenia marnowało się mniej.
Na czym polega foodsharing?
Koncepcja foodsharingu przywędrowała do Polski z Niemiec. U naszych zachodnich sąsiadów na specjalnej stronie internetowej foodsharing.de zarówno sklepy, jak i osoby prywatne mogą pozbyć się niepotrzebnego jedzenia, którego termin przydatności do spożycia zbliża się do końca. Użytkownik zakłada sobie profil i wybiera, czy jest osobą, która oferuje jedzenie, czy może poszukuje darmowych posiłków. System informuje o propozycjach z najbliższej okolicy.
U nas początki wyglądają nieco inaczej. Powstają Jadłodzielnie, czyli miejsca, w których można dostarczyć niepotrzebną żywność i zaopatrzyć się w produkty, które przynieśli inni. Jeśli jesteś z Warszawy, Krakowa, Torunia, Poznania i Wrocławia – już możesz dołączyć!
Osoby, które dostarczają jedzenie muszą pamiętać o tym, że na opakowaniu powinna być data przydatności do spożycia albo informacja, kiedy coś zostało ugotowane. Problemem korzystających z takich miejsc najczęściej jest brak informacji o tym, czy oferowane produkty na pewno są jeszcze dobre.
Do Jadłodzielni nie wolno też przynosić alkoholu, ponieważ nie jest sprawdzany wiek osób korzystających z tych przybytków. Każda Jadłodzielnia jest kontrolowana przez tzw. food savera. Jego zadaniem jest sprawdzanie dat ważności produktów oraz dbanie o czystość danego miejsca.
Do założenia takiego punktu potrzebne jest w sumie niewiele: lokal, lodówka, regał, prąd, zgoda od miejscowego sanepidu – ta z wyszczególnieniem produktów, które nie mogą być przechowywane (np. surowe mięso) – oraz osoby chętne do podzielenia się jedzeniem. Inicjatywę często wspierają ludzie, którzy są gotowi zapłacić za prąd, posprzątać lub zapewnić miejsce dla Jadłodzielni w swoim lokalu.
W kraju nad Wisłą wszystko zaczęło się w Warszawie
Pierwszą Jadłodzielnię udostępniono w maju zeszłego roku na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego. Punkt z lodówką i szafką szybko stał się małym centrum wymiany żywności. Dlaczego właśnie to miejsce? – Tu każdy może podzielić się z każdym. Bardzo ważną częścią naszej działalności jest także zapobieganie marnowaniu jedzenia. Często zdarza się, że ktoś chce się wyprowadzić i zostają mu kasze czy ryże albo różne produkty po imprezach, które nadają się do spożycia, a nie ma co z nimi zrobić. Gdzieś obok może być ktoś, kto chętnie zjadłby coś takiego. My mamy taką ideę, że chcemy udostępnić miejsca w Warszawie, gdzie można by było przyjść i zanieść albo wziąć jedzenie – wyjaśnia w wywiadzie dla rozgłośni RDC jedna z inicjatorek, Agnieszka Bielska.
Pomysłodawczynią Jadłodzielni na Wydziale Psychologii UW jest dr Karolina Hansen – jedna z inicjatorek całego ruchu foodsharing w Polsce. Lodówka umieszczona na ulicy Stawki obchodziła niedawno hucznie swoje pierwsze urodziny.
– To był rok! Zaledwie 365 dni temu otworzyliśmy pierwszą Jadłodzielnię, w Warszawie, na ul. Stawki – a dziś jest już ich 14 w całej Polsce. Ratujemy jedzenie przed zmarnowaniem, ratujemy je z miłością i zaangażowaniem, ratujemy je razem z tobą. Świętuj z nami pierwsze urodziny ruchu Foodsharing w Polsce! – pisali założyciele i opiekunowie Jadłodzielni w zaproszeniu na urodzinowe przyjęcie, połączone oczywiście ze zbiórką jedzenia dla potrzebujących.
Foodsharing zyskuje na popularności, ale nadal żywimy obawy
Czy pomysł chwycił? Żeby się przekonać wystarczy zajrzeć na Facebooka warszawskich lokali lub Jadłodzielni w Toruniu albo w Krakowie – na zdjęciach widnieją półki zapełnione pieczywem, warzywami i różnymi przysmakami. Jedzeniem dzielą się wszyscy – studenci, emeryci, pracownicy okolicznych firm, całe rodziny. Produkty dostarczają także tzw. ratownicy foodsharing. To ochotnicy, którzy odbierają produkty od sklepów, piekarni, stoisk na targowiskach.
Działalność Jadłodzielni nie zawsze jest jednak usłana różami. Nie każdy chce wynająć lub udostępnić lokal pod tego typu usługi. Zdarzają się także głosy, które niepokoją się, że takie miejsca przyciągną miejscową patologię i będą siedliskiem zagrożeń epidemiologicznych. Inicjatorzy akcji odpierają podobne zarzuty, tłumacząc, że główna idea ich działalności jest szczytna: ograniczenie marnowania żywności i wyrzucania jedzenia.
Nie bez znaczenia jest także mentalność Polaków. Wielu z nas boi się wzięcia darmowego jedzenia z obawy przed tym, że zobaczy to znajomy i pomyśli, że zwyczajnie kogoś nie stać na zakupy w sklepie. Niektórzy boją się też żywności niewiadomego pochodzenia. Jaki to nie byłby powód – przed nami jeszcze długa droga zarówno w kwestii zaufania społecznego, wzajemnej integracji, jak i oceniania innych.
Autor: Michał Fajtek
Artykuł pochodzi z portalu Igi Mag, Podziel się jedzeniem! Foodsharing zdobywa popularność w Polsce