O tym, jak fizyk kwantowy zajął się zdrowiem i leczeniem.
Co sprawia, że doktor fizyki interesuje się zagadnieniami uzdrawiania i to w dodatku głównie medycyną alternatywną? Amit Goswami, teoretyk fizyki nuklearnej, autor książki „Lekarz kwantowy„, opowiada o tym, jak zaczął łączyć wiedzę z fizyki kwantowej i uzdrawiania (konwencjonalnego i alternatywnego)!
„W połowie lat 70., gdy przeczytałem książkę Fritjofa Capry Tao fizyki, publikację o związkach nauki i duchowości, zacząłem szukać nowego paradygmatu naukowego, który łączyłby te dwa światy. Sama obecność wspólnych cech nie była dla mnie wystarczająca. Nie widziałem też sensu w twierdzeniu, iż nauka i duchowość mają swoje oddzielne obrazy świata. W roku 1985 doznałem silnego przeczucia, że pomysły matematyka Johna von Neumanna (1955) dotyczące pomiarów kwantowych są czymś istotnym. Von Neumann twierdził, że gdy dokonujemy pomiaru obiektu kwantowego, świadomość zmienia kwantowe fale prawdopodobieństwa przedmiotu w realne zdarzenia. Wydawało mi się, że może to stanowić podstawę nowego integracyjnego paradygmatu naukowego.
Niestety, wciąż byłem przekonany, że wszystko składa się z cząstek elementarnych, a idea von Neumanna kłóciła się z moimi materialistycznymi uprzedzeniami. Skoro świadomość składa się z materii i jest jedynie epifenomenem, czyli wtórnym zjawiskiem będącym produktem materii, to w jaki sposób może ona oddziaływać na materię?
(…)
Tkwiłem więc – jak wielu moich towarzyszy – w krainie materializmu i dualizmu, kiedy nagle wszystko uległo zmianie. Prowadziłem wówczas dyskusje z mistykami, mając cichą nadzieję na uzyskanie informacji, które pomogłyby mi w badaniach nad duchowością. Pojechałem do przyjaciela mieszkającego w Ventura w Kalifornii, chcąc udać się na odbywające się w pobliskim Ojai seminarium poświęcone Krishnamurtiemu. Potem, w domu mojego przyjaciela spotkałem się z mistykiem Joelem Morwoodem. Bardzo szybko wywiązała się między nami dyskusja. Delikatnie starałem się wytłumaczyć Joelowi najnowsze naukowe zagadnienia z dziedziny New Age. Podkreślałem, jak wielkim paradoksem jest to, iż świadomość, która bez wątpienia jest aspektem mózgu, załamuje kwantowe fale prawdopodobieństwa wszystkich widzialnych przedmiotów, w tym również mózgu. Joel zaś spytał:
– Czy świadomość ma pierwszeństwo przed mózgiem, czy to mózg ma pierwszeństwo przed świadomością?
Dobrze już wtedy znałem mistyczną ontologię: mistycy przedkładają świadomość nade wszystko. Zauważyłem pułapkę i wyjaśniłem, że mówię o świadomości jako o podmiocie doświadczeń.
– Świadomość ma pierwszeństwo przed doświadczeniem; nie ma tu podmiotów ani przedmiotów – odparł Joel.
Zaledwie kilka miesięcy wcześniej przeczytałem książkę mistyka i filozofa Franklina Merrella-Wolffa zatytułowaną The Philosophy of Consciousness without an Object (Filozofia świadomości bezprzedmiotowej – tłumaczenie własne tłum.).
– Owszem – odparłem więc. – To klasyczny mistycyzm, ale według mnie ty mówisz o nielokalnym aspekcie świadomości.
Wówczas Joel dał mi żywiołowy wykład o tym, jak bardzo ograniczony jest mój pogląd na naukę. Zakończył go sufickim stwierdzeniem „istnieje tylko Bóg”.
Słyszałem te słowa już wiele razy, ale dopiero wtedy zrozumiałem ich sens i zasłona gwałtownie spadła z moich oczu. Nagle uświadomiłem sobie, że mistycy mają rację, że świadomość naprawdę jest podstawą wszelkiego bytu, w tym także materii i mózgu, a naukę należy budować na tej metafizyce, a nie na tradycyjnej metafizyce materialistycznej.
Kolejne kilka lat spędziłem na powolnym tworzeniu tej nowej nauki. Tak naprawdę wciąż nad tym pracuję. W niniejszej książce dzielę się z czytelnikami ekscytującymi odkryciami dotyczącymi integracyjnego potencjału, jaki ta nowa „nauka w ramach świadomości” ma w dziedzinie zdrowia i leczenia.
Przełomowa konferencja
Dlaczego zająłem się właśnie kwestią zdrowia? W lecie roku 1993 poproszono mnie o wygłoszenie przemówienia na nieformalnej konferencji biologicznej zorganizowanej przez biologa Richarda Strohmana z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Podczas kolacji młody biolog zapytał mnie o zalety proponowanego przeze mnie nowego paradygmatu naukowego opartego o prymat świadomości.
– Cóż – odparłem – paradygmat ten integruje fizykę i psychologię z duchowością. Konwencjonalna nauka to nauka o obiektach; opracowuje się tu teorie o przedmiotach na podstawie innych, bardziej fundamentalnych przedmiotów. Nie sprawdza się to w przypadku świadomości, gdyż składa się ona zarówno z przedmiotów, jak i podmiotów. Nowy paradygmat traktuje przedmioty i podmioty, ducha i materię, na tych samych zasadach.
– To zbyt ezoteryczne – stwierdził mój młody towarzysz. – Normalnego współczesnego człowieka nie interesuje integracja fizyki i psychologii, ani nawet duchowości. Co jeszcze wymyśliłeś?
– Stara nauka traktuje jedynie o uwarunkowanym zachowaniu świata; nowy paradygmat może objąć również aspekty kreatywne. Pozwala nam on badać nowe ścieżki naszej kreatywności. Przecież każdy z nas jest zainteresowany kreatywnością – odpowiedziałem.
– Być może – przyznał bez przekonania mój towarzysz – ale co jeszcze?
Nagle zdałem sobie sprawę, do czego dąży.
– Chcesz wiedzieć, czy nowy paradygmat ma jakieś zastosowanie, coś tak istotnego, że zawładnie ludzką wyobraźnią? Owszem. Nowy sposób zajmowania się nauką rozwiąże nie tylko zagmatwane problemy dotyczące ewolucji biologicznej (to właśnie był główny temat mojej przemowy). Zaczynam zdawać sobie sprawę, iż może on również połączyć odmienne koncepcje medycyny konwencjonalnej i alternatywnej – oznajmiłem, niemal tracąc oddech w reakcji na tę nagłą wizję.
– To jest to! Dzięki temu nawiążesz kontakt z ludźmi – powiedział z entuzjazmem młody naukowiec.
Świadek „cudownego” uzdrowienia
Muszę przyznać, że odbyłem długą podróż od tamtej chwili do dziś, do okazji przekazania czytelnikom moich prób integracji. Na szczęście, mojej pracy nie zaczynałem od zera. Już wcześniej interesowałem się kwestiami związanymi ze zdrowiem i uzdrawianiem. Gdy dorastałem w Indiach, słyszałem i czytałem wiele historii o joginach posiadających niezwykłe umiejętności kontrolowania własnego ciała. Znałem także opowieści o niezwykłych zdolnościach uzdrawiania. Sam również byłem świadkiem takiego zjawiska.
Kiedy miałem nieco ponad 20 lat, mój młodszy brat cierpiał na ostry wrzód żołądka. Jeśli zjadł coś choćby lekko pikantnego, dostawał bolesnych skurczy. Spotykaliśmy się w gronie kolegów, aż pewnego razu zaczął odwiedzać nas sadhu (wędrowny, odziany w pomarańczowe szaty asceta – popularny widok w Indiach) i opowiadał nam o sprawach natury duchowej. Była to bardzo miła odskocznia od polityki i ekonomii. Naturalnie, wszyscy jednak byliśmy materialistami i wystawialiśmy (a zwłaszcza mój brat) sadhu na ciężką próbę.
Któregoś dnia nakazał ascecie, by ten zamilkł, chyba że potrafi zademonstrować nam działanie duchowej mocy. Sadhu przez chwilę milczał w skupieniu, po czym cicho zadał bratu pytanie:
– Czy to prawda, że masz wrzód na żołądku? – Mój brat skinął twierdząco głową. W całym pokoju zapanowała cisza i wszyscy patrzyli, jak sadhu łagodnie kładzie rękę na brzuchu mojego brata. Po chwili powiedział:
– Twój wrzód zniknął.
Naturalnie mój brat nie uwierzył. Natychmiast sięgnął po obficie przyprawioną potrawę, lecz ból nie nadszedł. Jego uzdrowienie okazało się prawdziwe.
To wydarzenie wzbudziło we mnie trwające do dziś zainteresowanie tematyką związaną ze zdrowiem i leczeniem. Kolejne trwałe wrażenie zrobiła na mnie homeopatia. Jak powszechnie wiadomo, homeopatię odkryto na Zachodzie, ale w Indiach jest ona o wiele bardziej popularna niż gdziekolwiek indziej. Gdy byłem dzieckiem, w mojej rodzinie spożywano spore ilości ryb. Chcąc nie chcąc, czasami zdarzało się, że w moim gardle utkwiła jakaś ość. W takich wypadkach matka zawsze podawała mi lek homeopatyczny o nazwie Sulfur-30. W ciągu kilku godzin ość opuszczała gardło i znów czułem się dobrze. Jako dziecko byłem pod wrażeniem działania takich homeopatycznych środków.
I jeszcze słów kilka o ajurwedzie
Dorastałem w Indiach, siłą rzeczy posiadałem więc wiedzę na temat ajurwedy. Dziś nie jestem już w stanie przypomnieć sobie żadnych konkretnych leków ajurwedycznych, z których być może korzystałem jako dziecko, ale jedną rzecz pamiętam doskonale. W Bengalu (rejonie Indii, w którym mieszkałem w dzieciństwie) lekarz ajurwedyczny nazywany był kaviraj, co oznaczało „król poetów”. Intrygowało mnie, że leczenie traktowano jak pisanie wierszy!
Wróćmy do wieczoru, podczas którego odbyłem rozmowę z młodym biologiem. Kiedy wracałem do swojego pokoju hotelowego, powróciło do mnie zamierzchłe wspomnienie ajurwedycznego lekarza nazywanego królem poetów. Zacząłem zastanawiać się, co wspólnego ma uzdrawianie ze sztuką poetycką. Z pewnością leczenie w tradycji alopatycznej, królestwie materializmu i redukcjonizmu, traktowane jest w sposób bardzo prozaiczny. Idzie się do gabinetu lekarskiego, urządzenia medyczne badają najróżniejsze wskaźniki, doktor analizuje wyniki i dopiero wtedy jest w stanie pomóc pacjentowi. Nie ma w tym zbyt wiele z poezji. Pomoc, którą uzyskujemy, także jest mechaniczna. Podobnie jak w przypadku klasycznej fizyki, rządzą tu rutyna i determinizm.
W odróżnieniu od tego, tradycje medycyny alternatywnej są w fundamentalnym stopniu bardziej subtelne i niejasne. Ciała witalne i mentalne, o których mówią lekarze, to zjawiska subtelne, ale sami uzdrowiciele zbytnio się tym nie przejmują. To, co robią, zazwyczaj nie jest wymierne, ale oni sami się na to godzą. Często diagnoza jest rezultatem intuicji, a nie działania aparatury medycznej. Im to jednak nie przeszkadza. Ich sposób komunikowania się z pacjentami również jest niejasny, ale wszystko w jakiś sposób funkcjonuje. To, co robią, w wielu aspektach przypomina poezję. Zdałem sobie sprawę, że w grę wchodzi tu jednak owa odwieczna walka sztuki i nauki (deterministycznej).
Pragnę ujawnić czytelnikom fundamentalną tajemnicę fizyki kwantowej – powód, dla którego materialistom tak trudno ją zrozumieć. Kwantowa fizyka również pod wieloma względami przypomina poezję. Zamiast o determinizmie, mówi się tu o niepewności. Zamiast cząsteczek czy fal, tej czy innej perspektywy fizyki klasycznej, fizyka kwantowa wprowadza wzajemnie uzupełnianie się – fale istnieją wraz z cząsteczkami, współistnieje to oraz tamto. Co najważniejsze – fizyka kwantowa wprowadza do świata fizyki świadomość: ważne jest, kto przygląda się eksperymentowi. Czy wyobrażacie sobie mówienie o poezji bez mówienia o poecie?
Mimo to fizyka kwantowa wyjaśnia wiele prozaicznych zagadnień natury eksperymentalnej. Dzięki temu posiada ona potencjał pozwalający na połączenie sztuki i nauki deterministycznej, kreatywności i stałości. Wydaje mi się, że to odpowiednie medium do zintegrowania „poezji” medycyny alternatywnej z „prozą” alopatii.
Byłem podekscytowany i gotów wykorzystać nową świadomą naukę do zintegrowania konwencjonalnego z alternatywnym modelem medycyny. Dotarcie (od tamtej chwili do teraz) zajęło mi jednak 10 lat”.
Powyższy fragment pochodzi z książki „Lekarz kwantowy„
Nota o autorze:
Amit Goswami – jest teoretykiem fizyki nuklearnej, tytuł doktora fizyki zdobył w 1964 roku w Kalkucie. Przez 32 lata wykładał fizykę na uniwersytecie The University of Oregon Institute for Theoretical Physics. Jego zainteresowania obejmują m.in. kosmologię kwantową, teorię pomiaru kwantowego i zastosowania mechaniki kwantowej w dylemacie psychofizycznym.
Wystąpił w filmach „What the bleep do we (k)now!?”, „The Quantum Activist”, „Dalai Lama Renaissance”. Obecnie prowadzi wykłady, podróżując po USA i całym świecie. Zainteresowanych odsyłam do jego strony internetowej amitgoswami.org.